Ile razy zdarzyło się wam mieć w swoich szeregach gracza, który swoimi decyzjami, potrafił skonfliktować się praktycznie z każdym?
Obstawiam, że wiele i nie chodzi tutaj nawet o jakiegoś mega wielkiego pecha. W środowisku esportowym zawsze byli toksyczni gracze i to się raczej nigdy nie zmieni. Czasami jednak pojawiają się jednostki na tyle wybitne, że Krakowski Smog, to przy nich mały pikuś.
Gracze sabotażyści
Nieraz byłem świadkiem sytuacji, w której jeden konkretny zawodnik, swoim zachowaniem: niszczył zespół od środka, wyrzucał graczy bez powodu, doprowadzał do rozpadu formacji, blokował współpracę czy nawet rozkręcał konflikt pomiędzy dywizją a organizacją.
I wiecie co wtedy robiła pozostała grupa graczy? Zupełnie nic. Niektórzy nawet potrafili usprawiedliwiać zachowanie wywrotowca. Bardzo często przypominało to swoisty Syndrom Sztokholmski, w którym rolę zakładników odgrywali zawodnicy drużyny.
Kto na tym najwięcej tracił? No cóż… Pozostali gracze, których potencjał był ciągle blokowany przez balast w postaci wspomnianego zawodnika.
Na tym da się coś ugrać?
Osobiście nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego gracze decydują się na pozostawienie w zespole człowieka, który przynosi dla drużyny więcej złego niż dobrego. Pomijając jednak fakt posiadania takiego typka w zespole – dlaczego ktokolwiek daje mu: drugą, trzecią, kolejną szansę?
Na to pytanie też niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć. Może chodzi o umiejętności? A może o to, że głupio byłoby odmówić koledze? Nie wiem.
Izolacja i odmowa
Wiem natomiast, że takie jednostki trzeba jak najszybciej sprowadzać na ziemię. Gracze i drużyny muszą nauczyć się im odmawiać. Inaczej wspomniani sabotażyści, nadal będą niszczyli każdy kolejny projekt esportowy.
Jeśli masz do nas jakieś pytania, to wyślij je nam poprzez formularz kontaktowy – postaramy się odpowiedzieć na nie tak szybko, jak tylko się da.
Zapraszamy także do obserwowania naszego profilu na Facebooku oraz Twitterze.